Nowy miesiąc przynosi nam jak zwykle informację dotyczące oczekiwań co do przyszłej koniunktury. I tak USA nadal pozostają zieloną wyspą, Europa konsekwentnie obniża perspektywy rozwoju. Tymczasem Polskie PMI pierwszy raz od 4 lat zanurkowało poniżej 50 pkt.
Amerykanie na pełnym gazie
Indeks amerykańskiego PMI dla przemysłu zaliczył wzrost w stosunku do miesiąca ubiegłego z 57,7 pkt na 59,3 pkt. W zasadzie wszystkie komponenty wskaźnika pokazały wzrost, oprócz dostaw. Jednak czynnikiem, który miał największy wpływ są nowe zamówienia. W sektorze usług z kolei delikatna zniżka odczytów NMI. Jednak mimo tego cały czas znajdujemy się w rejonach widocznych ostatnio podczas hossy w latach 2004 – 2006. Ewidentnie w dalszym ciągu, wbrew temu co dzieje się w innych rejonach świata, gospodarka USA pokazuje moc. Obecna korekta na amerykańskich indeksach zatem w mojej opinii wynika bardziej z obaw skupionych wokół wojny handlowej z Chinami, niż ze słabości amerykańskich spółek.
Europa potwierdza nienajlepsze perspektywy
Kolejny miesiąc potwierdza osłabiające się perspektywy wzrostu gospodarczego w strefie euro. Pokazuje to zarówno indeks PMI jak i ESI czyli European Sentiment Index. Europa boryka się z wieloma problemami. Mamy drogą energię, słabnące nieco gospodarczo Niemcy, nierozwiązane problemy z włoskim sektorem bankowym… Do tego w tym miesiącu planowane jest zakończenie programu luzowania ilościowego w strefie euro, które zakończy erę skupu m.in. obligacji korporacyjnych. Czy kończy się zatem era taniego pieniądza w strefie euro, która notabene za wiele nie dała?
Polska zapowiedź recesji?
O ile do tej pory oczekiwania odnośnie koniunktury w Polsce były odporne na sytuację w Eurostrefie, to w tym miesiącu PMI dla przemysłu uległo. Odczyt 49,5 pkt znajdujący się poniżej granicy 50 pkt, powinien zapalić lampkę ostrzegawczą. Jeśli w styczniu i lutym będziemy mieli potwierdzenie tego trendu, to możemy oczekiwać spowolnienia gospodarczego. Moim zdaniem może mieć ono charakter inflacyjny, wynikający głównie z presji płacowej oraz wzrostów kosztów energii w 2019 roku. Przemysł będzie chciał przerzucić podwyżki na klientów w cenach produktów i usług. Czy spowolnienie to wpłynie na rynek i indeksy WIG i WIG20? Tutaj ciężej o ocenę, gdyż globalna hossa trwająca ostatnie 10 lat ominęła nasz kraj, zatem powstaje pytanie jakie wzrosty tutaj oddawać. Ponadto od 1 stycznia 2019 roku wchodzi program PPK czyli Pracowniczych Planów Kapitałowych. Może być to czynnikiem wzrostowym, gdyż niezależnie od koniunktury w TFI pojawią się środku, które trzeba będzie wydać na zakupy na rynku.
Chiny dryfujące na granicy i odbicie w Rosji
Ciekawie sytuacja wygląda w Chinach. PMI dla przemysłu znajduje się od trzech miesięcy nieco powyżej poziomu 50 pkt. Wybycie dołem będzie oczywiście wskazywać na spowolnienie gospodarcze. I tutaj warto na chwilę wrócić do USA, w kontekście sporu handlowego. Bardzo mocno wyglądają amerykańskie odczyty, natomiast słabo Chińskie. Może to by dobra wskazówka, kto tak naprawdę na napięciach handlowych może zyskać, a kto stracić.
Ciekawe wyglądają z kolei odczyty rosyjskiego indeksu PMI. O tyle o ile ubiegłym miesiącu można było podeprzeć się drożejącą ropą, to tyle w tym ten argument jest już nieaktualny. W listopadzie cena za baryłkę ropy brent spadła niemal 30%. Gospodarka rosyjska jest nastawiona głównie na eksport surowców i to od cen ropy i gazu zależą dochody państwa i największych firm rosyjskich. Kluczowy będzie odczyt styczniowy (czyli za grudzień). Potwierdzi polepszający sentyment gospodarczy czy jednak weźmie pod uwagę ostatnie wydarzenia na rynkach surowcowych?
Podsumowanie
Kolejny miesiąc potwierdza siłę amerykańskiej gospodarki na tle Europy czy Chin. Pytanie czy ta dywergencja utrzyma się dłużej, czy coraz bardziej negatywne odczyty w innych obszarach wpłyną też na USA. Niemiecki DAX i Chiński Shanghai Composite zdają się wyceniać obecnie pogorszenie koniunktury. W mojej ocenie, mimo iż znajdujemy się na końcu cyklu koniunkturalnego w stanach, dane płynące z gospodarki nie przesądzają o wejściu w tzw. bear market. Obecna korekta ma raczej charakter risk-off. Bardzo możliwe, że SP500 wróci jeszcze do poziomów 2900 pkt w perspektywie miesiąca czy dwóch.